Przyjazny las otaczający Akademik.

Położył się z powrotem na ziemi.- Ja się stąd nie wybieram.- powiedział cicho pod nosem. Wrócił do przyglądaniu się liściom drzew poruszonych wiatrem.

-To nie tak, że się za tobą stęskniłem, tylko chciałem zrobić zwiady.- Podszedł i usiadł po turecku koło Lena. Jego mina nie ukazywała zadowolenia.

Otworzył jedno oko i spojrzał na wielkoluda.- Nie pieprz głupot. Sam mówiłeś, że jest tam Miku.- z powrotem przymknął oczy i pogrążył się w swoich przemyśleniach.- Przyszedłeś tu ponieważ, nie chcesz się kłócić z Miku.- ziewnął.

-A kto by chciał się kłócić? znowu Miku by się rozpłakała i dostałbym po mordzie.- Wymamrotał i spuścił wzrok.
-Ja was wszystkich nie pojmuje.-

- Dopóki człowiek nie zrozumie samego siebie, nie zrozumie innych.- spojrzał na niego.

-Skąd ty bierzesz takie teksty?- zapytał zdziwiony, ale dalej wpatrywał się w wybrany punkt.
-Ciekawe kiedy ona sobie pójdzie.- Burknął.

- Mówię co myślę.- wzruszył ramionami.- Miku... sądzę, że pójdzie jak się uspokoi. Powinieneś do niej iść i z nią na spokojnie porozmawiać.

-Może masz rację.- Przeciągnął się i położył na plecach.
Leżeli dość długo wpatrzeni w niebo, liście oraz ptaki. Piękny był to widok, gdy pierwsze promienie słoneczne przebijały się między pniami i koronami drzew.
-Z moich wniosków jest już po 6:00. Muszę wrócić do Orochiego.- Wstał otrzepując sobie spodnie.
-Pewnie jeszcze dzisiaj nie raz się zobaczymy.- Pomachał ręką na pożegnanie i poszedł.

Odmachał mu i po pewnym czasie skierował się do akademików. - Każdy normalny człowiek powinien chodzić spać o 6 rano. - skwitował.

Doczpłapała tu ale nie została tu zbyt długo. Poszła w kierunku akademik chłopcow majac nadzieje ze Gakupo nie ma w akademiku.

Wyszła z sali gimnastycznej i szła teraz przez las. "Chłopak był ciekawą osobą, zainteresował mnie. Jednak nie zamierzałam zmieniać swojego nastawienia do niego. Nie jestem kolejną łatwą laską". Stanęła na małej polanie i włożyła słuchawki do uszu po czym zaczęła tańczyć aby dać upust złości która wzbierała się w niej od wczoraj.

Na szczęście nikt nie przechodził przez plac.- Westchnął prowadząc Orochiego z powrotem do atrium. Szedł wolnym krokiem aż tu nagle natknął się na Ie! Nie mógł uwierzyć własnym oczom! Ten agresor tańczył niczym liść prowadzony przez wiatr. Stał jak wryty przez dobre parę minut.

Wiatr wiał a ona nadal tańczyła, wiatr rozwiewał jej blond włosy. Westchnęła głośno i otworzyła oczy po czym ujrzała Ciebie. Przewróciła oczami i podniosła z ziemi bluzę.
- Zapamiętaj sobie ten moment bo już nigdy nie zobaczysz jak tańczę.
Powiedziała z delikatnym aczkolwiek wrednym uśmiechem po czym podeszła do konia i poklepała go lekko po łbie.
- Takie cudne zwierze u boku takiego człowieka...
Skrzywiła się delikatnie po czym weszła na konia i spojrzała na Ciebie.
- Oddam Ci go, nie martw się.
Pogłaskała konia i uśmiechnęła się łapiąc lejce.

-Ha! Orochi nigdzie nie odjedzie beze mnie.- Prychnął.
-Nawet w obliczu mojej śmierci mnie nie opuści.-

- To siadaj za mną.
Przesunęła się do przodu. Przeczesałam swoje blond włosy.
- Jeżeli komukolwiek powiesz o tym co tutaj widziałeś osobiście Cię wykastruje a potem każe Ci zjeść twoje narządy zrozumiałeś ?
Spojrzałam na Ciebie z słodkim uśmiechem

-Dobra, tylko ja nie jestem jakąś panienką, żeby siadać z tyłu!- naburmuszył się.

Zeskoczyła z konia i poklepała Cię po policzku.
- Oczywiście że nie...laleczko .
Zaśmiała się i ruszyła w stronę akademika.

Jeszcze bardziej się tym zirytował. Na ile ona sobie pozwala?! Laleczko...?! dobre sobie!
Wsiadł na konia i pojechał wkurzony do atrium.

Wróciłam do akademiku i zmierzyłam w stronę swojego pokoju.

Szli wolnym krokiem pomiędzy pniami drzew oraz rozmaitymi krzewami, aż doszli do jeziorka. Ucieszony tym, że jest dalej od cywilizacji położył się zielonej trawie i zaczął się wygrzewać obracając się z boku na bok. Był całkowicie zrelaksowany, a to widać było po jego minie.

Usiadł na trawie podpierając się rękami. Patrzał w przejrzyste niebo i słuchał szumu wiatru.- Jednak w tej szkole są ciekawe miejsca.- powiedział uśmiechając się do chłopaka.

Spojrzał na niego radośnie.
-Wiem gdzie już będę chodził na wagary.- zaśmiał się, ale chyba te słowa nie spodobały się chłopakowi.

- Czyli, że na rozszerzone zajęcia z biologii będę musiał chodzić sam.- posmutniał. Oparł łokcie o kolana, przyglądając się lustrze wody.

Westchnął i usiadł koło niego.
-Pewnie zauważyłeś, że nie jestem coś przekonany do nauki i innych badziewi. Wolę żyć tak jak jest i tyle.- spojrzał mu w oczy.
-Gdyby nie policja, to by mnie tutaj nie było.- posmutniał i spojrzał na odbicie palacza.

- A nie mógłbyś spróbować? Co ci szkodzi?- zapytał wpatrując się w niego.- Ja chodzę do szkoły bo nie mam nic do roboty. Zresztą, to twoja sprawa, a ja wolałbym żebyś czuł się dobrze. - uśmiechnął się do niego ciepło.